I
,,Oczy Duszy''
Rozwścieczony, oszalały kruk łany zbóż targa
Tworzy iskrzące fale złociste
Rozbijając o zieleni kryształową skałę
Jak grzechów skalanie szkarłatem obryzgane
Widzisz ?
lazurową granatem skażoną bezkształtną plamę,
okalaną rażącym ziarnem drobiną?
Wznieś się na skrzydłach z pszczół wosku odlanych
Wyżej, szarpany krukiem rozszalałym
Wzrok opuść,
otchłani gardziel ujrzyj nieskalaną
Dudniący rechot,
chór upadły w rdzawe kajdany odziany
Ujrzyj rozlazłe wirem tęczy barwy
Ocknij się!
Dzień w nocy się zatraca
Rozbrzmiewają głośniej śmiechy,
szydercze brawa
Skrzydeł nagle brak,
pęta strach!
Anielska znikła straż,
I trach!!...
Ikar spadł.
Arkadiusz ,,Skor.'' Szordykowski
II
Tworzysz nieprzeniknioną ciszy bańkę
Szarą iluzję życia,
demoniczną kochankę
Zatracasz się w bezsensowne twory
Poczwary ozute z ognia , srebrzystej powłoki
obdarte z tlenu otoki
Budzisz się!
Otwierasz szeroko oczy
Chcesz rozerwać szare beznadziei okowy
Wpuścić żaru ciepła drobinę
Chwycić Luny srebrnej sukni strzępki,
otulić serca rozstępy
Tlenu kropelką zrosić wargi spierzchniałe
Zachłysnąć się, uwierzyć
Krzyknąć
Życie jest wspaniałe!
Arkadiusz ,,Skor.'' Szordykowski
III
Tworzenie
Tworzenie jest domeną człowieka
Każdy historię tworzy
Jeden po wsze czasy znany
Inny wśród tłumu; Nierozpoznawany
Dzieje są naszym wspólnym złotem
Diamentem, ołowiem, łez potokiem
Spuścizną , podwaliną dla
Pokoleń!
Arkadiusz ,, Skor.'' Szordykowski
IV
J.
Intrygujesz bycia sposobem
Intrygujesz mowa , słowem
Intrygujesz gestem, śmiechem
Najbardziej jednak wzrokiem
Jak księga nieprzeczytana
kryjesz tajemnic wiele
Jak zagadka nie rozwiązana
intrygujesz cała
Jest w Tobie coś takiego
co zmysły tłumi, rozpala
Jesteś jak chmura na nocnym niebie
co księżyc zasłania
Patrząc w oczu głębie
przeniknąć zasłony nie zdołam
Nie dla mnie Twe serce, dusza
Nie dla mnie oczu żar
Zamknę jednak w pamięci
Oczu piękny czar !
Arkadiusz ,, Skor.'' Szordykowski
V
Niedbalstwo
Miłość jak kwiat
Gdy podlewasz rozkwita,
gdy brak wody
Usycha!
Miłość jak wino
im dojrzalsza tym wytrwalsza
Młoda jak rzeka; niespokojna,
szalona i porywająca
Lecz szybko odpływająca!
Miłość jak skała;wytrwała
Przetrwać potrafi szalejący wiatr,
spienione fale
Jednak przesiąknięta łzami
Pęka!
Miłość jak ogień , gorąca
Rozpala serce, ogrzewa ciało
Jednak gaśnie
Gdy żaru zbyt mało!
Miłość jak powietrze którym oddychasz
Wzmacnia umysł;ciało
Wyzwala energię by żyć się chciało
Nie pielęgnowana uchodzi pomału
Zostawia ciężar ciału!
Gdy miłość umiera
wraz z nią i nadzieja
Serce rozdzierając ,
pustkę ostawiając!
Arkadiusz,,Skor.'' Szordykowski
VI
Beznadzieja
Stoisz i widzisz, czas przemija
Stoisz i widzisz, świat się zmienia
Stoisz i widzisz, pory roku przeplatają
Stoisz i widzisz, ludzie umierają
Stoisz i słyszysz , gwar na ulicach
Stoisz i słyszysz, szemrzące potoki
Stoisz i słyszysz, ptaków śpiewanie
Stoisz i słyszysz, ludzi narzekanie
Stoisz i czujesz, wiatr we włosach
Stoisz i czujesz, deszcz na twarzy
Stoisz i czujesz, kwiecia aromaty
Stoisz i czujesz, powietrze w płucach
Wszystko to nic ,
wszystko to złuda
Nie ma uczucia!
Nie ma nic, serce wygasło!
-Coś się porusza, czy znasz to?
To dusza jeszcze ostała,
ale się dusi w okowach ciała!
Życie się dłuży
gdyż w stanie takim
Żyć potrafią robaki!
Arkadiusz ,,Skor.'' Szordykowski
VII
Szukasz - Pragniesz
Szukasz czegoś czego nie ma
Piękna, zrozumienia, ciepła i czułości
Tego w jedności nie ma
Szukasz tego czego nie ma
Szukając uciekasz we własne marzenia
Pragniesz czegoś czego nie ma
Szczęścia, radości , serdeczności
Ale tego nie znajdziesz
To w życiu nie gości!
Szukasz, pragniesz-nie znajdziesz
Uciekasz w marzenia
Pragniesz tego czego nie ma
Przyjaźni, wierności
a najbardziej miłości
Nie szukaj,
kryształu bez zmazy nie znajdziesz
W życiu nie ma czegoś takiego
Smutne, ale prawdziwe
Szukasz , pragniesz-nie znajdziesz
Uciekasz w marzenia
Arkadiusz,, Skor.'' Szordykowski
VIII
Samotnia
Umierasz pomału
Z każdym wydechem,
z każdym końcem dnia
Umierasz pomału;
Sam!
Umierasz pomału
Przemija czas,
jesteś wśród ludzi
Umierasz pomału;
Sam!
Nie masz duszy bratniej
która uchwyci dłoń
Która przekaże życiodajny prąd
Umierasz pomału;
Sam!
Może jesteś głupcem
Marzysz , pragniesz,
chcesz z kimś być
Umierasz pomału
Zabija cię to że jesteś;
Sam!!
Arkadiusz ,,Skor.'' Szordykowski
IX
Modlitwa
Bezustanny dylemat w sercu gości
-Czy dusza bratnia odnajdzie mnie w szarej rzeczywistości ?
-Czy utracona miłość przy stole się rozgości?
Byłaś anielskim dziełem, Bożym palcem stworzonym
Byłaś duszy wypełnieniem, marzeń spełnieniem
Byłaś sumienia ukojeniem, ust zaspokojeniem
Boże; za wcześnie!
We mgle się zagubiłem
-drogę, miłość zatraciłem
Przez wieku połowę wyboistych dróg przebrnąłem w brud
Cierpień , łez
Udawanej tęczą obłudy namalowanej
chorą miłością zwanej,
zasmakowałem i zarastałem
W plugawym szlamie iluzji spałem
W grzesznej złudzie trwałem
Boże; za co karałeś?
W zakamarkach duszy miłość prawdziwą schowałem
Duszy bratniej wspomnienie zacierałem
I udawałem
Boże; scal owe mary by trwały,
by przez wieki się nie szukały!
Arkadiusz,,Skor.'' Szordykowski
X
Duchowy Sekret
1
Zawrzyj ołowianą blaskiem kotarę przeplataną
Woalem utkanym w sny kolorowe oplatanym
Zatrać się w tęczy barwy bezwzględnie
Orfeusza pyłem smagającym smętnie,
w bezmiar popadaj sennie
Pochwyć nimfy za zwiewne ręce
Spiralnymi schodami opadaj w udręce
Ujrzyj najskrytsze, srebrzyste wnętrze
Zanurz się w mglistym odmęcie
Znajdź drzwi w perliste pajęczyny osnute,
w łańcuchy ryżawe okute
Omieć , zerwij okowy
bez lęku przekrocz próg światłości,
ujrzyj co gości
To co najpiękniejsze , najskrytszym jest tworem
Znajdź uczuć podporę, przepędź strachu sforę
Opleć siarczaną potworę w konary złote,
nie dopuść by zasiała trwogę
Tajemnica duszy odkryta
W sercu, jaźni jak egzotyczny kwiat;
Rozkwita!
Arkadiusz ,,Skor.'' Szordykowski
XI
Duchowy sekret
2
Gdy cielistą powłokę zranisz
dusza nie łzawi, nie krwawi
Jednak gdy duszę grot ukrytej miłości przeszywa,
cielista powłoka ołowianą łuską się pokrywa
Nic nie znika, nie przenika
Starasz się stłamsić , powstrzymać , schować
nie potrafisz , następuje popielista odnowa
Wynurza się z głębin duszy, serca
Szkarłatny stwór w złociste łuski utkany
W dwie długie dekady kajdanami opętany
nie potrafisz panować,
za brama uśpienia schować
Zniewolił rozsądku armię
Pozwala krwistozłocistej rozpływać się larwie
Pcha w foliowy grząski świat barwny
Dopełnia się czas ,
jasnowidzący roziskrzył się blask!
Arkadiusz ,, Skor.'' Szordykowski
XII
Egzystencja jak miłość
Nasienie Boskim gestem piasku ziarna skrzące
Piaszczystą posogi kropli zroszone
Warstwę aromatu ołowiem namaszczoną
bez ustanku; Rozmnaża
Egzystencja, miłość nieskalana
jak piach , Pochłania
Boleści łzawa kropla szkarłatem okalona
Rzekę rwącą łonem potępionym spiętrzonym wiry tworzącą
Czas kropla kroplą przecieka
Czeka, pamięta , ucieka
Znaczenia nie zna , nie dba
Egzystencja, miłość napiętnowana
Jak rzeka nieposkromiona lazurem okaleczona
Droga cierniem utkana w płatki kołdrą osłana
Życia podwoje iluzją przeplatana
Snów tęczowych piętnem wypalona
Blaskiem iskrzącym , oszroniona
Kłakami traw brzóz , roztańczona
Egzystencja, miłość namaszczona
jak droga, Niedokończona
Słońce bez wyrazu , śmiejące!
Osmolone, rozżarzone ptaki tworzące!
Słoneczne pokraki mrokiem księżycowym tchnące
W blask purpury zapraszające!
Egzystencja, miłość złem skalana
jak ogień wytrwała! Wypala
Arkadiusz ,, Skor.'' Szordykowski
XIII
Fobia
Płyniesz muskając czule zbóż kłosie,
wzrok kierujesz w sklepienie lazurem osnute
Myśli w anielskie skrzydła odziewasz ,
łaskę wszędzie postrzegasz
Zapomniany świat uderzeniem serca rozwierasz,
snem jawą bramę strojną otwierasz
Krystaliczną krainę przemierzasz,
czas przecierasz;
miłość dostrzegasz
I uciekasz!
Ból, strach dopada w bezlitosne szpony,
zbyt obfita owłuczona solą łza bruzdę w licu wypala
Troski łuną platyny porastają,
ręce skamieliną pleśnią zakwitają
Myśli czyste w próżni zatracone
wartości w nicość, wchłonione
Marzenia bezszelestnie konają,
wspomnienia z nurtem szamba spływają
Cywilizacyjne marnoty pochwycają
zakłamaniem pochłaniają;
Zostajesz!
Zapadasz w letarg uśpienia
Duszę w szarość obwlekasz,
serce szronem powlekasz
Piękna już nie dostrzegasz!
Na coś czekasz?
Postrzegasz !!
I znów uciekasz ?!
Arkadiusz,,Skor.''Szordykowski
XIV
Iluzja
W kamieniu wyrzeźbiony
z istoty okaleczony,
pustym wzrokiem uwięziony,
ustami bezdechu w sen bezkształtny ,
Niewzruszony
Mierzy kamiennym wzrokiem, ocenia
nieprzeniknioną osłoną oczodoły odziewa
Osnuty tajemnicą,
nieokiełznaną siłą odbija dociekliwość,
Udaje nieustępliwość
Jest skałą,
niewzruszoną acz rozgrzaną,
popękaną, krwawiącą
pozorami prawdę dławiącą
Nikt niczego nie dostrzega,
Głębi nie docieka
Kradnie wzrokowe westchnienia,
sztylet skamielinę od płomienia oddziela
Unika spojrzeń, nie zezwala
by wejrzała w zakamarki,
Glinianego ciała
Nie pozwala ustom uczuć przetwarzać,
oczy błyskawicami odgradza,
ciszą krzyczy-Nie chcę!
diament warstwowo ukrywa cierpiące serce,
tworząc pozorom
Nowe miejsce
Arkadiusz,,Skor.''Szordykowski
XV
Zwierciadła
Przeplatane słoneczną bursztynu pajęczyną
Ochraniane powłóczystą, skórzastą tkaniną
Stalowoszarą poświatą głębię przysłaniają
Woalem perlistoskrzącym osłaniają,
dojrzeć prawdy nie zezwalają;
Ranić nie pozwalają!
Pryzmaty odbijające magii barwy, łzawoszkliste
Czarny bezkres tęczowych igraszek
ukazanych skrycie,
bezdenne mirażu odbicie
W studziennej spirali nieprzeniknioną bielą
Własne ukrycie!
Arkadiusz ,, Skor.''Szordykowski
XVI
Usłysz fal przekomarzanie
strumieni łkającego szeptania
Wsłuchaj się w powietrza szemranie
cykad radosnych współgranie
Słyszysz?
Wiatr drzewa targa, z liści dźwięki dobywa
szum barwą symfonii , zapyla
Dudniące trąby , świetliste gromy alarmujące
przyćmiewające trele , słońce wychwalające
Wsłuchaj się w serce, dogłębnie
Odkryj wrażliwe wnętrze ;
Zrozum!
Dojrzyj wiatrak w błękitnych trzcinach
w łanach zbóż tańce z muzą wyczynia
Jarzące skry słońca , w łzy rosy kropli zaklęte
źdźbła traw perliście ozdabiają
Widzisz?
W słonych kroplach deszczu, łzy anielskie ukryte
z kurzu , brudu pajęcze jedwabie obmyte
Księżyc obłudnie szlocha,
za wachlarz drwiące lico skrywa
gwiazdy współczucia przyzywa, w nicość porywa
Wejrzyj w duszy wspomnienie
Odnajdź sumienie;
Zrozum!
Zatracasz się w melancholii bezkształtnej otchłani
Zatracasz wartości , tracisz widzenia ostrość
Iluzja prawdą się staje, prawda złudą się zdaje
Dojrzyj obłudy docelowej treść, obudź się!
Obudź ; iluzji atłas rozerwij, światło odtwórz
Zrozum przesłanie
Świata , życia postrzeganie
Arkadiusz ,, Skor.'' Szordykowski
XVII
Moja podróż
Ciemną ciasną skorupę rozpieram!
jaskrawą smużkę w szczelinie dostrzegam
Brutalnie zaporę rozwieram!
do srebrzystego światła przedzieram
Czas nieposkromiony twarze zamazane przewija!
nurt w drogę nieznaną porywa
Nikt nie mówi co przede mną ,
przewoźnik postawił latarnię ciemną!
Obijam się o ostre brzytwy skały!
życie rzeźbi, gładzi, usuwa zbędne przywary
Biczem cierniowym smagany
stałem się z brudu! wyłuskany
Bliznami wspomnień przeorany
kolczugą siły obdarowany!
Zło w Łaskę Zrodzone Potęgą się Stało!!
Przeznaczenia dar przyznano
Szukam swego miejsca
Wzrok kieruję w poświatę niepoznaną
Drzwi otwieram, rozpoczęta gra
walczyć przestaję!
Szukam swego miejsca,
przewodnikiem dłoń niebieska!
Kielichowi przeznaczenia pokłon składam,
z czary szczeroprzejrzyste łzy pochłaniam
droga się odsłania!
Co za zakrętem?
ciekawość zarażona strachem staje się jednością
Ruszam ; w biel się zatracam
Odnajdę miejsce swe,
być może na końcu drogi tej
Szczęścia łania odgoni wspomnienia złe,
bratnie dusze po wtóry odnajdą się
W blasku nocy roziskrzy się cień!
spłynie spełnienie- życia wypełnienie
a gdy wypełni się ,przyjdzie kres
Odpocznę - będę zmęczony
Zapadnę w wiekuiste dnie ,
w srebrzystoświetlistej mgle rozpłynę się!
Arkadiusz ,, Skor.'' Szordykowski
XVIII
Życzenia
Jesteś kwiatem który rozkwita
Powietrzem którym oddycham
Słońcem budzącym mnie rano
Księżycem mówiącym dobranoc
Kocham Cię duszą, sercem
Kocham Twe usta, ręce
Kocham oczy wspaniałe
Dziękuję że jesteś ; Kochanie!
Dzień świętem jest dzisiaj
Przyjmij życzenia od ......
Żarliwe , gorące
z głębi serca płynące!
Arkadiusz ,,Skor.'' Szordykowski
XIX
Ukryte znaczenia
W szaromglistej codzienności się zagubiłem,
sens życia, wiarę zatraciłem
Na grani otchłani przystaję,
o szczerych barwach miłości zapomniałem
Oczy aksamitną zasłoną Orfeusza otulam,
nicość w macki iluzji przytula
otumania, porywa, łańcuch bytu rozrywa
Okrzyki mewich gardeł otrzeźwiają,
poszywane goryczą powieki rozpruwają;
Spadam!...
Znaczenia nie dostrzegam,
nie wiem dokąd zmierzam
Białą gołębicę w szarej oddali postrzegam,
srebrzystozłotym płomieniem przytula
rozdartą duszę miłością, łaską otula
W górę głowę ciężką zadzieram,
silne ramiona dostrzegam!
Chwytam!!
oczy łzawe w nadziei zamykam
Duszą wstrząsa drżenie,
ciałem targa zniewalające uśpienie
Znaczenie mimochodem dostrzegam,
choć nie wiem dokąd zmierzam
Przed strojną, uchyloną bramą staję
zdziwiony zerkam;
Poznaję !!...
Gwiazdy pulsującym lśnieniem polną drogę okraszają,
w nieprzeniknione zapraszają
bez obaw w ślad podążają
Wschodzącego słońca promienie
drogę krwistozłotą poświatą odsłaniają,
za zwątpienie karę określają;
Nie potępiają!!
Czas przeszły cierpliwie przemierzam
pokutę odmierzam;
Nie uciekam!!...
Znaczenie wreszcie dostrzegam,
choć nie wiem dokąd zmierzam
Wśród drzew zew usłyszałem,
ciałem wstrząsnęły elektryzujące dreszcze;
Zrozumiałem!!...
Łzy szczere zgryzoty rozmazały,
oczy znów to ujrzały
Postać w kryształowobłękitnym kolorze
okaloną żółtozłotym, falującym płomiennym włosem
Widokiem duchowym odurzony,
jak opium uzależniony , głodny ,
bezbronny pragnąłem więcej,
poczułem eksplodujące dreszcze!;
Wreszcie!!...
Pocałunkiem muskam jędrnosłodkie tchnienie,
koniuszkami palców gładzę jedwabiście słomkowe lśnienie
Przenikam oczu roześmianych głębie,
w sercu rozkwitło ukryte wspomnienie
Znaczenie wiary dostrzegam,
choć nadal nie wiem dokąd zmierzam
Z czerwcowym słońcem stokrotki w dłoni rozkwitały,
konwaliowe dzwonki drżeniem rozbrzmiewały
Muskające opuszki wiatru z pajęczyn brzmienie dobywały,
ptaszęta trelami czas zatrzymały
Zyskując Zgubiłem Najczystrzą Cząstkę Kryształu!!
Znaczenie nauki serce zrozumiało,
choć długo to trwało
Podążam dalej , na rozdrożu staję
postrzegam kogoś, już go widziałem
Anioł drzwi znajome otwiera
sprzeciwiać się już nie zamierzam
Dusza w miłości bliźniaczej się scala
zbyt długo była, rozerwana;
Klękam!
pocałunkiem hołd wysłannikowi składam ,
z uniesioną głową próg przekraczam
Cierpliwość, łaskawość Pan okazał
w mgle zwątpienia rozdartej duszy,
ponownie drogę wskazał
Choć nadal nie wiem dokąd zmierzam
z wytyczonej drogi, zejść nie zamierzam!
Arkadiusz ,, Skor.'' Szordykowski
XX
Tajemnicze mgły
Zdarzają się magiczne dni,
bywają wspólne, zatrzaśnięte drzwi
Nieświadoma takiej gry
zaprasza go, w niezwykłe sny
Obwleczony w tajemniczy pył,
rozproszony pośród magicznobarwnej mgły
muśnięciem wiatru otarł jej, spływające łzy
Wyczuła; zapytała
- Ktoś ty?-
Odpowiedź pochłonęły tajemnicze mgły
Mglistą postać minąwszy ; przystanęła
Odwróciwszy się spytała,
głosem niepewnym ekscytacja zadrżała
-Ktoś ty?-
Odpowiedział uchylając tchnieniem
szeptliwe mgły
-Zamierzchłym wspomnieniem
odległych dni-
Nie zrozumiała , odpowiedzi się domagała
w niepewności trwać nie chciała
Odwracając się zdziwiony
jej uporem niewrodzonym,
przełykając wzruszenia łzy, odparł
-W głębi serca odpowiedź tkwi-
W głąb wejrzawszy
odnalazła zardzewiałe drzwi
Otworzyła , wypuszczając zamierzchłe dni
Niepewna spytała
-To naprawdę ty?-
Uśmiechem uniósł ciemne brwi,
usunął z oczu przyciemniane kry
Rozpromieniony wyłonił się
z tajemniczej mgły
Oniemiała; Rozpoznała,
w objęciach go uwięziła...
I uwierzyła
-To naprawdę ty!!-
Tak otwierają się zatrzaśnięte drzwi ,
wystarczy rozproszyć;
Zawistne Mgły.
Arkadiusz ,, Skor.'' Szordykowski
XXI
Ten sam-a jakże różny
Wkraczasz w niezwykły świat ,
na zalesiony, brunatnozielony trakt
Przyciemniana zasłona przymula wzrok
Wzmacniasz słuch , uspakajasz krok,
wytężając źrenicową moc przezwyciężasz mrok
Przenikające słoneczne promienie
jak bezmyślne chobotliwe świecy śnienie,
ukwiecone purpurowym cieniem
Dostosowując zmysły postrzegasz więcej
Pstrokaty dzięcioł popękaną kore kuje ,
wyliczankę kornikową wystukuje
Puchacz rozbudzony, wzburzony pohukuje
z zwinną kuną gryzonie wyłapuje
W iglastym runie mrowie wędruje,
solidne mrowisko mozolnie buduje
Ćma szaroskrzydła komara w jedwabną nić zagania,
przyczajony pająk rosistą kroplę pochłania
Czyż nie piękny świat?
Przyśpieszasz krok,
wychodzisz w jasny krąg
Oczy dłońmi przysłaniasz,
inny świat się wyłania!
Wielobarwne motyle chabry maki okraszają,
biedronki krwistokropiaste rosę rozbijają
Ważka tęczoskrzydła muskając do drgania taflę kałuży przymusza,
czapla siwa jaskrawozielonymi zaroślami porusza
Chrabąszcze z błyszczącymi żukami harce wyczyniają,
pasiaste trutnie z wiatrem tańce odprawiają
Słowik arią cuda krainy wychwala,
sroka z kawką podwójną tęczę smugą scala;
tunel się wyłania!
Pszczoła kłosie rozrywa,
trzmiel brzęczeniem ziarno ozłaca ,
świerszcz między muzykujące cykady zaprasza
Zbożowy szum na rozległe wzniesienia przyzywa,
serce ciepły dreszcz przeszywa
Czyż nie piękny świat?
Choć tak różny - a jednak ten sam!
Arkadiusz ,,Skor.'' Szordykowski
XXII
Wędrówka duszy
Feniksowa poświata popielistym tchnieniem dzień Przytula
Z zażenowaniem Jutrzenkę wspomina
w niebyt się skrywa , Dogorywa !
Ninfowe westchnienie w zroszone krople Przemienia
Srebrzystym lśnieniem troski zmywa
w nicości sceny odgrywa ;
- Odpływa !!
Luna ukradkiem się skrada
aksamitem czerni lazur Obkłada
Migocące panny pohukującą lutnią przyzywa ,
księżycowego sługę z topieli Wydobywa !
Kurtyną jawy źrenice przysłania
nieskazitelną marę z okowów ;
- Wyzwala !!
Faun kojącą melodię wygrywa
pulsującym rytmem senne pragnienia , Wzywa !
Rusałka duszę ulotną przyzywa
Ciało udręczone jedwabiem obmywa
marzeniami delikatnie ;
- Okrywa !!
W krainę Edenu zjawa wolna się oddala
skrzydłami anielskimi Uchonorowana
Upstrzoną , świetlistozlocistą bramę przenika
kraszone ozonem powietrze ;
- Połyka !!
Słyszy przeróżnych ptaków śpiewanie
natury cudów , Wychwalanie
Wiatru szumnego liści smaganie
drzew wzdychających ;
- Powitanie !!
Na puch jaskrawolśniącej zieleni
zroszony świetlistą esencją nieba ,Upada
Wzrok w lazurową fantazji powłokę składa ,
różowokrwiste gąbczaste stwory różniaste ;
- Bada !!
Gniadego centaura z gracą dosiada ,
z rajskim ogrodem się Scala
W ramiona Amora porwana
na wzniesienie rozkoszy powoli , Opada
Pegaz zwiewną grzywą widoki odsłania
odurzona barwne obrazy ;
- Pochłania !!
Wielkie jezioro oparem liliowym osnute
rechoczącą ciszą , Okute
Szczyty gór iskrzącymi czapami okryte ,
sosnami jodłami stoki pokryte ,
mętnobłękitnymi jęzorami bruzdami czasu ;
- Pokryte !!
Muza poezją kryształ odurza
do zrozumienia piękna , Przymusza
Kowal Satyr formę odlewa ,
tworzy brzęczące srebrzystą barwą połyskujące ,
Dumne słowa ! ;
- Nastąpiła duchowa odnowa !!
Dzień z popiołów się odradza ,
w powłokę cielistą boskim tchnieniem odziana , Powraca !
Słońce różowobladą poświatą ciemność rozprasza ,
szarocodzienność poezją Obnaża
Natchniony , zmuszony do działania
pokarmem duszy w marzenia strwożonych ;
- Zapraszam !!
Arkadiusz ,, Skor. '' Szordykowski
XXIII
Bratnie dusze
1 Miłość
Rzęsy rosistymi klejnotami namaszczone
w bliźniacze źrenice zapatrzone ,
w uczuciach odwzajemnione
bezwarunkową miłością połączone , odzwierciedlone
Nie żądają niczego, trwają wiecznie ,
karmią się owopólną iskrą
pochłaniają jednakie powietrze
Scalają umysły niewidzialną klamrą ;
tworząc jedność,
nierozerwalną dwoistą szlachetność
Otul fantazją oczy ,
pojmiesz uczucie w które wkroczysz
Cichną dźwięki , zwalnia czas
nie istnieje nic ; Oprócz nas !
Uchylamy jędrne tchnienia drzwi
łącząc dusze w jednolite sny ,
świetlistą esencją się wymieniamy
współegzystencjalną energią ciała ożywiamy
Spojeni embrionem duchowej mocy
krystaliczny klosz miłość tworzy ,
dźwiękoszczelnych bram nic nie zmoży
Wyobrażasz sobie , Prawda ? ...
Dzięki niej
otuleni ciepłem dźwięcznych słów
dotykiem wywołacie drżenie ust ,
muśnięciem warg sprawicie giętkość nóg
Na nowo odkryjecie wspólne oczu skry ,
przywołacie dawno zapomniane , szczęścia łzy
I odzyskacie jasne dni
Gdy wszystko to odczujecie
być może przekaz pojmiecie
Arkadiusz ,, Skor . '' Szordykowski
XXIV
Bratnie dusze
2 Tęsknota
Między karcącymi aniołami czas przemierzaj
Przytwierdzony ból palącym batogiem zdzieraj
Ciernistą bramę z pokorą otwieraj ,
drobnoziarnistym kwarcem skórę obdzieraj
Poczuj takie cierpienie,
zrozumiesz ukryte znaczenie !
Spójrz w zaszklone duszy okna
Dojrzyj smutku miłosną otchłań ,
bezgraniczną ciała drętwotę
bezdechu tęskliwą rozpacz !
Nie widzisz , Prawda ? ...
Szkoda ! ...
Odczuj ucisk który dławi
gdy kwaśnym wywarem oddychasz ,
płuca tląca bezsilność rozrywa !
Każdy nerw tępym skalpelem puls rozcina,
krtań rozżarzone imadło ścina !
Oczy potok suchych łez wypala ,
duszę rozgrzane piętno tęsknoty utrwala !
Nie czujesz , Prawda ? ...
Szkoda ! ...
To duchowa tęsknota !!
Arkadiusz ,,Skor.'' Szordykowski
XXV
W szponach otchłani
Zapadasz się w szlamie
obezwładniającej samotności;
po kostki , uda , łopatek kości
Wśród pustych spojrzeń
Obojętności !
Czujesz się zmęczony ,
teraźniejszością otumaniony
Słoneczne łzy czoło zraszają,
szarawe opary oczy otulają
W serce zwątpienie wdrażają
O zgodę nie pytają !
Nie potrafisz uronić łzy
choć w sercu żal ,
choć gorycz w żyłach drży
Nie pozwalasz na urojenie
Choćby jednej łzy !
Boisz się słabym być ,
nie wzruszonym łkaniem
połykasz mgły ,
chcesz iluzjonalny wieść prym
Dla innych
Twardym być !
Charczysz przez dławiące łzy,
przerażającym bielmem
ciepłe chłodzisz sny ,
nie zezwalasz uczuciom
rozgrzać pajęczych żył
Nader wszystko
Twardym być !...
Czy tak pragniesz żyć ?!
Arkadiusz ,, Skor . '' Szordykowski
XXVI
Cywilizacyjny krach
Każdego dnia mijam smutne twarze ,
wymalowane bólem tatuaże
Owleczone wymuszonym śmiechu pudrem
manekiny bezduszne ;
Jakoby ludzkie !
Przemierzam codzienność obdartą z życia uroków
Mijam zamazane woskowe miraże ,
figury wchłaniające okruchy istnienia ;
Bezwartościowego tchnienia !
Choć z każdym krokiem przemierzam mile
pozostawiając w tyle nic nie znaczące chwile
Choć nadal postrzegam obrazy
porozrywane natury style ;
Rozmazują je ręce niczyje !
Pod stopami z kocich głów , kamienny bruk
przed oczyma ceglasty łuk ,okratowanych wrót
Zegar wieży odmierza codzienny trud ,
ulice wypełnił strumienny ;
Bezimienny korowód !
Bez wyrazu maskę odziewam ,
z szarocodziennym tłumem się zlewam
Uczę się innych oceniać
nie dostrzegając cierpienia;
Podobno tak trzeba !
Dla dobra innych piękna , marzeń się wyrzekam
Piękna nie dostrzegam , marzenia odwlekam ,
pragnienia w nicość obwlekam ;
Podobno tak trzeba !
Stary zegar monotonnie czas odmierza ,
kurant dudniącą melodią kres obwieszcza
Księżycowe światło mrok rozprasza
widok wokół okrasza ;
Przeraża !
Obskurny pokój , wypłowiały fotel
Obrazy z popękanymi ramami ,
książki z wyblakłymi kartami
A po środku Ja ; Sam
Logika się zmienia , wreszcie coś dociera !
Każdy ma swój styl ,
dźwiga inną dolę
Odmienność to cud ;
Zniszczyć swej nie pozwolę !
Rozdzieracie wspaniałe wspomnienia ,
bez skrupułów pochłaniacie pragnienia
Złudnej aprobaty nie potrzeba !
precz z łapami Od Duchowego Chleba !
Dość !!
Oddajcie Moje Marzenia !!!
Arkadiusz ,, Skor .'' Szordykowski
XXVII
Strzeżone wnętrze
Odkrywasz nieprzeniknioną głębię ,
mimo zakazów , wtapiasz się głębiej
Obrazy zwodzące w warstwach powstają
Bronią , prawdy poznać nie zezwalają
Przenikasz bariery wieczne ,
obrazy tworzą drgania powietrze ;
- Szumem wielobarwnego listowia ,
szeleszcząc w konarów zapraszają pustkowia -
omamiając , wypychają
Ujrzeć więcej nie pozwalają
Prawdę za bezpieczną uznają !
Z uporem drążysz , choć to zakazane ,
rozbijasz szklistą , wodorową bramę ;
- Realistyczne obrazy , oszalałe ,
tworzą dzikie białe bałwany roztrzaskiwane ,
o nieustępliwe skalne ściany -
strasząc , wyganiają
Głębiej dotrzeć nie pozwalają
Prawdę za bezpieczną mają !
Zatracasz się w bezdusznej nocy
ale nadal , twardo kroczysz ,
z warstwami się droczysz
Betonową śluzę mozolnie rozwierasz ,
prawie do prawdy docierasz
W szczelinie ołowianostalowych wrót
ujrzysz , mirażowy ogrodowy gród ;
- Nakrapiany szkarłatem płatki śnieżnego kwiatu ,
koniczyną świetlistego fioletu przesuszonego trawą ,
w objęciach rozżarzonego ziemistego oddechu
Wygląda jednako ... -
wkraczasz , dostrzegasz diamentowy szlif
wystarczy tylko , uwarunkowany szyfr ...
Prawdę skrywają zaciśnięte ,
świetlistobłękitne skry
- Czy masz odwagę
otworzyć ostatnie drzwi ? -
Arkadiusz ,, Skor, '' Szordykowski
XXVIII
Nicokor
Z zawoalowanej zielenią mgły
bogini się wyłania
Przepowiedni tchnienie w twoich
dłoniach iskrą rozpala
Przez różowe szkiełka świat postrzegasz ,
wyostrzonymi zmysłami
niewidzialne piękno dostrzegasz
Niebo pokrył magiczny smog
przywołał anomalny front
Fałdowana tęcza na aksamicie nieba
zakrapiana okruchami księżycowego chleba , Oślepia
Ciało przenika paleta barw ,
wzrok odbija blask ,
jest tego wart
Pochłaniając intensywność barw zrozumiałeś że :
Odnalazłeś to co zgubione !
Wskrzesiłeś niedokończone !
Dojrzałeś niepowleczone !
Pojąłeś niedomówione !
Ukryłeś przed ludźmi uczuć świat ,
otuliłeś tajemnicą paniczny strach
Oblekłeś prawdziwą miłość
namiastką tak zwanej czułości ,
zatuszowałeś anyżem jej smak
W biało-czarne barwy wzrok odziałeś
różowe soczewki , Pogruchotałeś !
Miłość w zakamarkach schowałeś,
przed ludźmi z łatwością się wyrzekałeś !
Wicher biczem deszczowym po masce smaga ,
zawiedzione kwiecie na kolana pada
wymuszony wzgardą pokłon składa
Niewzruszony się oddalasz
serce krystalicznym lodem , Kalasz !
Zza zakrętu utracona przyjaciółka się wyłania ,
rozmową serce obumarłe rozpala
Roześmiana w mgle się ukrywa , rozpływa
zagadkowa konwersacja się urywa
Blednącozanikający obraz pochłaniasz ,
ukryty szkic z wolna się ;
Wyłania !
Arkadiusz ,, Skor. '' Szordykowski
XXIX
Naznaczeni
1 Ona
Rozstąpiło się sklepienie niebieskie
Dźwięki trąb wyzwoliły ziemi dreszcze
Palce świetliste rozgrzały drgające powietrze
Muśnięcie skrzydeł , wzbiły się bałwany złowieszcze
Z szmaragdowej toni się wyłoniła
Lazurowozłotym blaskiem tożsamość osłoniła
Jak dziecko pragnące miłości
obdarzyła świat , promieniem miłosnej dojrzałości
Ukazując tajemnicę życia
zagubiła lustrzane odbicie
Trwa skrycie , czekając na odkrycie
pragnie odzyskać życie !;
Nigdy nie była czyimś cieniem
Wie kim jest ...
Że istnieje !
Arkadiusz ,,Skor. '' Szordykowski
XXX
Naznaczeni
2 On
Szamotowy dech uporu topi lód
Ku przeznaczonych kieruje wrót
Nie pojmuje proroczych snów
Wije się wśród nie swoich dróg,
niewyraźnych smug
Balansując krawędzią ,
od lat zatruwa rtęcią
własne jestestwo !
Wzgardza życiową esencją !
Nikogo nie obchodzi że krwią broczy,
że szczeroprzejrzystymi łzami opatrunek moczy
Gmatwa uczucia poprzez zły dobór słów
choć to naturalny wróg ,
mozaikowy tworzy bruk
Prawdę obwleka w dyplomacji brud
Choć wciąż ucieka , nadal czeka
W oddali wytrwała , wciąż zwleka
nieuniknione odwleka ;
Na co czeka ?!
Arkadiusz ,, Skor. '' Szordykowski
XXXI
Hipnoza
Jeden ..
Dwa ..
Trzy ...
Kropiasto monotonny ryt dociera ,
muskając parującym tchnieniem napięcie odbiera
Zamykasz udręczone tajemnicą powieki
Zawieruszonymi wspomnieniami oczęta otulasz
Piaskowy krasnolud płaskorzeźby z pamięci wytłoczy
Liliput tęczowy najskrytsze chwile przytoczy
Gęsta mgła wirem mknących obrazów otoczy ,
łzami niewinnej niewiedzy lico zmoczy
Oczyszczony przeźroczystą barierę przekroczysz
Utracony czas zamazaną spiralą otoczył
Skasowane fragmenty odtworzył ;
Osiem..
Dziewięć ..
Dziesięć ...
Pstryk !!
Wyraziste oczy otwierasz
Odzyskałeś utracone znaczenia ,
pojąłeś sens przeznaczenia ;
Istnienia !
Arkadiusz ,, Skor. '' Szordykowski
XXXII
Letarg
Od dekad przemierzasz czarno-biały świat ,
pozbawiony jakichkolwiek barw
Błąkasz się pośród martwych traw ,
po omacku szukasz malinowych warg ,
tęczy łez , elektryzujących fal ,
dotyku zapomnianych barw ,
blasku najbliższych gwiazd
Ustami tworzysz słowa martwe
niby czułe , ale z uczuć obdarte
niby jaskrawe , ale bezbarwne
Brak utraconych barw ,
brak migotliwych radośnie gwiazd !
Stalowoszare oczy płaczą nad obumarłą ,
brunatno niejaką ziemią ,
goryczy łza opuściła niebo
wypalając szare piętno ,
przekleństwo zwątpieniem przytłacza
łysiejące konary oplata
gubiąc listowie , zamierzchłego świata
Porzucasz marzenia , odrzucasz kolorów blask ,
na poczet cierpienia w bezmyślnego
widza się przemieniasz
Czarno-biały film opatrzony srebrzystym blaskiem ,
wciąga w letarg otępienia , bezmyślnego gapienia
Nie brak utraconych barw ,
nie brak migocących gwiazd !
Z każdym rokiem nieopatrznie
po policzku łza bólu spływa ,
zabarwia paletę martwych barw
odmieniając krajobraz , konturom przywracając
kontrast , rozjaśniając blask
migotliwych śmiechem gwiazd ;
Trans zgasł !...
Przyzwyczajasz się do intensywnych barw ,
znów dostrzegasz migocący taniec ,
odległych gwiazd
Najwyższy Czas !!
Arkadiusz ,, Skor. '' Szordykowski
XXXIII
Czarny burzy Pan
Znużenie przygniata siłę widzenia ,
przytłacza ciało wolą wytchnienia ,
sprowadza zatajone , senne pragnienia
niekoniecznie skrywane marzenia
Noc otula, bezdechem wspiera ,
równoległą rzeczywistość otwiera
Trach !!
rozbłysk iskrzącej mgły !
przeciętej czarnym zygzakiem
Pan burzy ; ciekawość wynurzy ,
strach wzburzy , I ...
Klik !...
Wnikasz w ciemność ,
przenikasz taflę
niedostępnych warstw
Przestrajasz wzrok
do odmiennych barw
Trzask !!
znikła nierealna mgła !
Dostrzegasz kurzastobiałą mewę
na tle pasteloworóżanej poświaty ,
wściekłe oleistolazurowe bałwany
horyzontalno-świetliste zabawy ,
bez strachu , bez obawy
Piaskowe pustkowie bez esencji nieba ,
gdzieniegdzie rozsiane , białe kamienie
zakrapiane mechowym odcieniem
Rozbrykanych koni stado ,
piaszczystą poświatę budzi
karymi grzywami , skrzydlatych ogierów
przejrzyste plamy brudzi , I...
Klik ! ...
Trach !!...
Znów rozbłysk ,
eksplozja czarnych barw
Morfeusz Pan ;
czarnej burzy
Nowy kadr
Odgwieżdżona czerń aksamitu
błękitnego nieba , zakurzona neonami
rozproszonego ichoru Uranosa sklepionego ,
zdradzonego potomkami boga
Na krańcu świata , gdzie morze
z niebem się splata , gdzie wyspy
mrokiem opatrzone , zieleni krwią otoczone ,
pragnieniami wiecznie połączone
Choć niedostępne , pokusą urojone
nareszcie dozwolone ! I...
Klik !
Trzask !!...
I znów cień przemierzasz
Pojawił się Pan ;
czarnych burz ,
granatowych zórz i
Czarny kadr !
Wpatrując się w otchłani czerń głębiej ,
zrozumiesz wizję tego co piękne , odległe
Śpiew ptaków obrazy tęczowe poruszy ,
ukryte wspomnienia z głębin przebudzisz
Czarne kropeczki
tęczowoszmaragdowymi barwami podkreślone ,
perlistobiałym kryształem obtoczone ,
niewinne, onieśmielone ,
przed ludźmi zamknięte ,
przez świat wyklęte ! czystą miłością objęte,
namiętnością nieskalaną przeklęte !
Wyciągasz rękę , już dosięgasz, I...
Klik ! ...
Trach !!
nicość i nikt !
I znów Pan ;
czarnych drgań
Odmienny kadr
Zimną muzyką konary
w beznamiętny taniec wprawia ,
zabłąkaną życiem kroplę
igliwiem szronu , w bezduszny
pięknozimny kryształ przerabia ,
bez wyrzutu rytuał odprawia
śmierci pozory sprawia ,
z wyczulenia zmysły obrabia ,
otępieniem odrodzenie omamia
Skrzypiący puch lodowym
kąsaniem trop zaciera ,
w bez hałasie skradając
drzewne łany samotnie przemierza ,
w nozdrza zapomniana woń uderza ,
do utraconego zwierza
po omacku zmierza
Wreszcie dociera , widzi ,
uśmiechem przeprasza , serce otwiera ;
już blisko już ociera ! I ...
Klik ! ...
Trzask !!
rozbłysk złocistej skry !
Jutrzenny Pan ;
powieki podrażnił
Nowy świt
Arkadiusz ,,Skor. '' Szordykowski
XXXIV
Czy aby bajka ?
Za siódmą rzeką
Za wielkim morzem
Za góry szczytem
Za polem obsianym żytem
Żył w zamku królewicz młody
Który nie zaznał nigdy urody
Choć szpetny był biedaczysko
Dobrocią serca obdarzał wszystko
Lud był mu szczerze oddany
Za dobre serce był przezeń kochany
Rządził tak przez długie lata
Kraj szczodrością , dobrotliwością oplatał
Wszyscy chwalili go pod niebiosa
Śpiewali pieśni sławiące go
A on uśmiechem ich raczył
Dobroć okazując swą
Żył tak królewicz z ludem swym
Aż nadszedł czas dla wszystkich zły
Coś w sercu króla wypaliło się
Jak jad w krwi rozchodziło się
Mędrcy , medycy głowili się
- Cóż takiego stało się ?
Nie znali prawdy
Nie domyślali się
Co królewskie serce rwie
Jedynie on prawdę znał
Pragnął z kimś dzielić radości dnia
Choć wokół ludzie kochali go
On czuł samotności woń
Nagle zdarzył się cud
Królewicz spotkał dziewczynę swych snów
Ona pokochała go , nie patrząc na twarz
Dostrzegła królewskiego serca blask
Żyli szczęśliwie do kresu swych dni
Darząc dobrocią poddanych swych
A teraz uwaga wszystkie dzieciaki !
Morał z tej bajki wynika taki
Nie ważne jak wygląda twarz
Lecz to co w sercu masz !
Pisząc te słowa wiem
W życiu nie powinniśmy kierować się snem
Choć ktoś brzydką ma twarz
Ty dziecino serduszkiem patrz
Arkadiusz ,, Skor.'' Szordykowski
XXXV
Feniks Przestworzy
Nieopierzony , pomarszczony , pisklęcim
skrzekiem w ciszy gwarnej ,
chaosem przetkanej ; Jaskrawobarwnej
Pozbawiony tulącego ciepła ,
bez macierzyńskiej otoki ,
bez grama troski ,
w uczuciu rodzonym ubogi
Okaleczony z przestrogi !
Gdy z gniazda kukułczego
wyfrunął po latach tylu ,
miłosnym bandażem pióra otulił ,
a w sercu ból mocno przytulił
Zaszlochał !
Nad przepraszającą winy miną
Wyzbył się złudy , choć łatwiej żyć było
Udźwignął ! choć czas
błogości bezpowrotnie przeminął
Dojrzał ! i wreszcie skrzydła rozwinął
Zalśnił , wzbił się w przestworza !...
Zniknął !!
Choć żal nie minął
Arkadiusz ,, Skor . '' Szordykowski
XXXVI
Zew Matczynych Korzeni
Z każdym dźwięcznym pacnięciem
kropli , skamielina ożywając
płatki wielobarwne rozwija ,
pęknięcia minerałami w żyłki
pulsujące przemienia , łuszczącą
skorupę kwieciem obmywa ,
z skrywanych w głębinach
Korzeni macierzystej ziemi ;
istoty świetlistej się wyzbywa
Macierzyństwo z niemowlęciem ożywa
Korzeni nie wyrywa !
Kiełkujący , zbyt słaby , bez
silnego zakorzenienia został
wyrwany , z rodzimej ziemi ;
Bez skrupułów ! Znieczulenia !
Umyślnie pozbawiony Matczynego
płomienia , oderwany od życiodajnego
Korzenia , pozostawiony z
popiołem w wypełnionych
Duszy kieszeniach !
Rozbrzmiewa drwiący śmiech
mściwych fal , zagłusza krzyk
z klifu rodzimych skał , Matczynych
płaszczyzn skruszonych ścian
Zdradziecko ucisza płacz
wyrwanego płodu , Korzeni Matczynych
histeryczny wrzask ! zmienił historii
niepodważalny fakt , w zakłamany
Parodialny żart !
Odcięty kwiat w lodzie uwięziony ,
przez dekady samolubne innych
zawłaszczony , kłamem delikatnie
otulony , w niewiedzę wygodnie
umoszczony ; aż w końcu odrzucony !
Z hibernacji szokiem wybudzony
Przez Korzenie odnaleziony !
Przyzwany tchnieniem węglistej
ziemi , plonu Korzennego serca
Matki cieniu , skazany amnezją
siostry rodzonej istnieniu , do
wydartych Korzeni ; dojrzały ,
oszroniony przyrasta
W Sosnowiecką - rodzimą ziemię ;
Jego i Matki Korzenia rodnego
Ponownie Wrasta.
Arkadiusz ,, Skor.'' Szordykowski
XXXVII
Rywalizująca Siostra
Zza koronkowej kotary
zawistnym okiem obserwuje
Napędzając kołowrotkiem
egzystencjalną nić przetyka
zwątpieniem , i od nowa snuje
Uśmiechając się ;
Nie próżnuje !
Trzyma w ręku czas zaklęty
na kartonu skrawku ,
kawałek chwili z przed wypadku
Odroczenie nieuchronnego ;
Siostry upadku
Okrojona z sumienia , przeżarta
kłamem własnego istnienia ,
dla własnego zakłamanego pragnienia
Krzywdzi niewinnych ;
Odmawiając znieczulenia
Ból śmiechem obwleka ,
żal nadzieją powleka ,
radość łzami otula ,
i siostrę z utkanego gobelinu
wypruwa , wspaniałej wspomnienie
Bez żalu ;
Usuwa !
Tworzy platoniczny prawdy most ,
przykrywa blaskiem kłamliwy mrok
Z ukojeniem przeważa szale
tak zwanej prawdy , omamiając
strażnikom odwiecznych prawd
wyostrzony błękitem wzrok
Stawiając wreszcie ;
Upragniony krok
Obdarza palącym skórę
pocałunkiem , drwinę wzroku
w uśmiechu wachlarz skrywa
Okrytym wrażliwością nic nie
przeczuwającego nieszczęśnika ,
sztyletem przebija !
Z objęć siostry ;
Brutalnie wyrywa !
Arkadiusz ,, Skor. '' Szordykowski
XXXVIII
Nieokiełznany Ptak
Przemierza lazurowozłociste pastwiska ,
delikatnie rozbrykane białosrebrzyste
barany , do pasterskiego serca przyciska
Rozmierzwioną brodą mierzwi trzepliste
konary , rubasznym śmiechem zwaliste ,
białoskrzące kruszy skały
Pieszczotliwym muśnięciem liście
w wibracje uniesienia wprawia ,
burzaste chmurzyska w radosnym
nastroju w dal odprawia
Szemrzącą muzyką rozkosz
piechurowi zdrożonemu sprawia
trawiaste połacie falami ubarwia ,
w zachwytu stan wprawia
Rozsuwa jutrzenne zasłony
ukazując zaspaną Apollina twarz
Andromedzie podsuwa gąbczaste
pod głowę poduchy , by mogła
wreszcie pójść spać i ukryć
wycieńczoną , opuchniętą twarz
Niekiedy nieokiełznanym gniewem
ból sprawia , natury niestały
swawole niepohamowane odprawia
Tworząc spienione fale w rozleniwionym
szale ! łechce białym szkwałem
w letnim ! usypiającym upale
Sprawia że nic nie jest ;
Stałe !
Arkadiusz ,,Skor.'' Szordykowski
XXXIX
Afrodytowa farsa
Młody człowiek po zgorzkniałym stąpał śniegu,
zapomnianym tropem niedostępnym dla tak wielu
Nie pojmując telepatii myśli biegu ,
niewzruszony przeznaczeniu parł do nieznanego celu
Zasypiając późną porą budził rankiem oczy błogie ,
stawiał burzy nieposłuszny czoło jeszcze takie młode
Nieświadomie szukał tego czego doświadczyło
tak niewielu , bez czego życie ;
nie ma celu !
Podążał jaskrawobarwnymi zorzami ,
odległymi , osnutymi mgłą wzgórzami
Przemierzał fioletoworóżane iskrzącymi
kropelkami przetykane wrzosowiska , krainy
wstęgami błękitnoalgowymi kanionami
przepasane , żółtopłomiennymi źdźbłami
gdzieniegdzie łatane , szukając tego ;
co niewielu jest pisane !
Pomimo że zwątpienie mamiło mówiąc ,
- nadszedł poszukiwań kres -
uparty niezrozumiałą wiarą dalej szedł,
aż usłyszał oszałamiający ;
treli zew
Cierpliwie czekała w otoczeniu łaciatych ,
omotanych szumem drzew , obdarzając go
obopólnym uczuciem , zawistnym przeżyciom wbrew
W lodowych żyłach rozgorzała krew ,
w trzewiach wzbudził się łaskotliwy motyli śmiech ,
powrócił niezmącony , orzeźwiający dech ,
jej oczy mówiły - odnalazłeś mnie ! -
Poszukiwania ;
opłaciły się !
Ogarnięty strachem zatracił jej błagalną łzę ,
w wirze mgielnym zboczył z drogi tej
Podążał dekadami tak jakby bez powodu ,
bez przeznaczenia prawdziwego wzoru
Zatracił bogów w nieprzeniknionym mroku
by obserwować sennie własne życie ;
tak jakby z boku
Już bez niej , bez życiowego uroku
W wirze ;
zniewalającego smogu !
Arkadiusz ,, Skor.'' Szordykowski
XL
Klątwa minionego czasu
Wciągnięty w wir zaklętego czasu ,
w mgłę niewyraźnego obrazu ,
pochłonięty czarem skalnej bramy ,
wtopiony w szczeliny zastygłej lawy ;
W zapomnienie zesłany
Zapieczętowany czasu wiatrem ,
odciśnięty fragmentem zabliźnionych
palców , przez chwil eony uśpiony
w ciszy zapomnianych ;
dawnych Walców
Pokryty puchem ulotnego piasku ,
zanikającego stopniowo kurzastego odblasku ,
niejakie sny nieświadomy śni
mijają nieodwracalnie ;
kolejne dni !
Śpi samotnie wśród omotanych radością traw ,
otulony jedwabiem migocących troską gwiazd ,
niedostępny przez szum pieklących fal ,
ochraniany przez perliste mgły , czasu ;
Niepojęte łzy
Odkryj miejsce gdzie kiedyś
wyrósł nieskazitelnie piękny kwiat ,
to w którym pozostał pylisty ,
bezduszny wiatr , zatrzaśniętej ;
bramy brat
Zapukaj czule w puste drzwi ,
wydać się może , że nie ma tam nic
Jednak pośród goryczy łzawej mgły
ukryty , za niedostępną barierą ;
Głuchy śpi
Przełam pieczęć nieubłaganego czasu ,
odgoń koszmar z mętnego przekazu ,
przywróć kolorystykę uczuciowego witrażu ,
odtwórz piękno otoczonego ;
magią krajobrazu
Uwolnij z nierealnego impasu ,
z zwierciadeł utajone wyłów sny ,
spraw by uniosły się wyżej
zdziwione , bólem zastałe ;
Kruczoczarne brwi
Gdy poprosi , nie zwlekaj !
wyrwij z wiru zaklętego czasu ,
poprowadź drogą realnego obrazu ,
zrób to ! ;
Od razu !!
Arkadiusz ,, Skor . '' Szordykowski
XLI
Rozdarta zawieruszeń kurtyna
Odległa poświata falującą taflą połyskuje ,
zamazane kontury z czeluści
zapomnienia w mękach ukazuje ,
skrywaną prawdę na powierzchnię
z niepowstrzymanym uporem pokazuje
Wyrzutów sumienia ;
w ogóle nie czuje !
Wspomnieniom zatartym z
figlarnym uśmieszkiem przytakuje ,
ciekawe obrazy ;
świetlistą mgłą kształtuje
Słomianego starca na drogi
piaszczystej pylistym poboczu ,
rozbrykaną młódkę w wietrznym
tęczy taflistej rozbryzganym ;
skrami potoku
Zabawiające się pyzatym uśmiechem
berbecie na zielonokwiecistym ,
przekrzywionym zawadiacko berecie ,
przekrzykujące plotkami matrony
w niedostępnym dla niegodnych świecie
Pełnego magii uroku;
którego nie pojmiecie !
Krystalicznymi dźwięku kroplami
na niciach jedwabnych
szlak zawieruszony maluje
Snem niepojętym przez czas ;
z nieświadomym podróżuje
Ukrytą przepowiedni drogę
w mętnej poświacie wskazuje
Niby bezsensowne melodie ;
jaźnią krystalizuje
Płacz na harfie miłosną balladę wygrywa ,
na skrzydłach echowego sługi dźwięczące
nutą , słowne myśli w dal przesyła
Kurzaste kołtuny z powierzchni ;
delikatnie zmywa
Zawieruszona dłoń lodowy kokon
serca rozmywa , promieniami wibracji
drżącą masę okrywa , wewnątrz
rytmem werbli się rozpływa ,
do uczuć zawieruszonych ;
ponownie przyzywa
Z obrazów zamazanych twarz
ukrywana się wyłania , kotarę
zapomnienia rozrywa - nie odstępuje
Odtworzonych więzi ;
Nie zrywa !
Arkadiusz ,,Skor.''Szordykowski
XLII
Ogniwa niewoli rozszczepione
Wiele zakrętów życiowych za sobą mam ,
za każdym refren powtarza się ten sam
Nie będę nadal w tej monotonni trwał ,
koniec tych waszych tak zwanych ;
dobrych rad !
Zatraciłem tamten czas ,
pokutę karcącą za sobą mam
Otrzymałem w darze ten drugi czas ,
stopniowo z mroku odzyskuje ;
własną twarz !
Chcecie bym kopał rowy , bym obsługiwał
wasze uginające się obfitością stoły ,
bym nie wychylił zbytnio z ustalonych
wcześniej norm głowy , nie uleciał
wyżej wbrew waszej nieugiętej woli
Nie powstrzymacie , wasz strach ;
nie boli !
Jestem bogaty , choć w złocisze ubogi ,
nie skusicie mnie szeleszcząc
papierkiem bym powtórnie zszedł ;
z wytyczonej drogi !
Możecie wysłać starca , być może mędrca ,
ale to niczego nie zmienia , jestem ;
z unikalnego kamienia !
Prawdziwie filozoficzna dusza jest wyrzutkiem
na marginesie bezwzględnego społeczeństwa ,
które zawistne wypala piętna
Nie zmusicie bym się poddał ,
bym zwieszoną głową ;
przed wami klękał !
Nigdy nie prosicie by coś wam ofiarowano ,
ale żądacie by oddano ! najwyższa pora
zejść z wydumanego piedestału ,
a świat odrodzi się ;
pomału
Wasza mowa to tak naprawdę
tylko narzędzie którym się posługujecie
wedle własnego uznania ,
by zaspokoić innych ;
oczekiwania !
Dlaczego wszystko upraszczając , wypaczacie ?
To co wam pasuje zostawiacie ,
co nie w próżnię wrzucacie
Przez to z czasem prawdę ;
bezpowrotnie zatracacie !
Są światła które nigdy nie gasną ,
choć jest wielu takich którzy tego
pragną , manipulują światłem
i cieniem , i strasząc myślą ;
że się zmienię ?!
Jestem przytłoczony własnym , ołowianym
brzemieniem ale dźwigam z wyboru ;
inne kamienie
Dzięki temu odnalazłem siebie w niedostępnych
zakamarkach duszy , co nie było łatwe ,
odpowiedzi uzyskawszy zrozumiałem ,
że nie jest łatwiej
Ale osiągnę to czego pragnę ,
to czego przeznaczenie ode mnie ;
łaknie !
Arkadiusz ,, Skor. '' Szordykowski
XLIII
Tak łatwiej i nie boli ?
Zdarza się że na swojej drodze spotykasz
osobę którą szczerze pokochasz , ogarnia
strach , uciekasz , chcąc zapomnieć
błądzisz po ciernistych bezdrożach
Ranisz siebie , w duchu bez śladu
szczerze szlochasz , wmawiając sobie
wierzysz , że już Jej nie kochasz ! bo..
tak łatwiej , to nie boli ,
nie tracisz nic , nie pozwalasz
uczuciom zniewolić swej woli
Tak łatwiej i nic nie boli !!
Za wyrytymi tablicami myślowymi
się chowasz , w obłudzie kamiennego
cytatu słownego nieświadomy się
miotasz , i wreszcie wiesz , że nikogo
tak nie pokochasz ! krzywo się uśmiechasz , bo..
tak łatwiej , to nie boli
nie tracisz nic , nie pozwalasz
uczuciom zniewolić swej woli
Tak łatwiej i nic nie boli !!
Przez czas mrokiem powleczony kroczysz
z uczuć obwleczony , myślami z tablicami
połączony , przez uczucie z wyboru
odrzucony przemierzasz drogę krajobrazem
znużony , jakąś czułością nagle
pobudzony mijasz innych zamyślony
Mądrością starą poruszony , akceptujesz
prawdziwością odurzony - tylko jedną
osobę tak prawdziwie Kochasz !-
więc dlaczego w cytat się chowasz ? bo..
tak łatwiej , to nie boli ,
nie tracę nic , nie pozwalam
uczuciom zniewolić swej woli
Tak łatwiej i nic nie boli !!
Ciekawe ? .. to dlaczego stara rana ,
tak dawno sobie zadana
wciąż krwawi otwarta , i się ;
Nie goi ?!
Arkadiusz ,, Skor.'' Szordykowski
XLIV
Na tle pastelowokrwistej wschodzącego słońca
poświaty , na wzniesieniu udekorowanym
w różnokolorowe kwiaty , stoi chłopiec w
horyzont zapatrzony , zdezorientowany
Ręką strachu przed podróżą fascynującą
powstrzymywany , czeka niewinny ,
trochę nieśmiały , na czas kiedy wyruszy
w świat tajemny , jeszcze nie znany
Z mgły srebrzystobiałej blaskiem słonecznym
bijącej , wynurza się postać sama
w sobie chłopca kusząca
Woalem słomianozłotym twarzy ramion
okalającą , uśmiechem oczu , dobrotliwą
ciepłotą dłoni , prowadzi chłopca fantazji
drogą światem nowym otaczającą ,
uczuciem pochłaniającą
Polany łechtane drżeniem falistym ,
młode źdźbła jaskrawolśniącej zieleni,
odcieni barw , rozwiniętych rodzaji traw
Przetykane intensywną maków czerwienią ,
poprószone gdzieniegdzie fioletowobiałą ,
stokrotkowo pulchną ziemią
Kraina tak bardzo odmienna ,
ale dla chłopca jakże piękna!
- Oczy zamknij - dźwięczy dziewczęcy głos ,
uchyla nowy przed nim klosz
Zatracony w powale drzewnej zieleni ,
brązowoszkarłatnej poświacie migocących
liścieni , skąpany w ściółce
iglastoliściastych , dywanowomechowych korzeni
Od wspomnień przykrych oddzielonych ,
krzywdy , ból strachliwy w chłopcu
przegania dotyk miłości ; dziewczyny
Rozpędzony nieświadomie wypuszcza dłoń
niezmąconą , podszeptami zbacza w drogę
mu nie poświęconą , nie słyszy głosu
zrozpaczonego ! do powrotu wzywającego
Pogrąża się w mgle życia pospolitego ,
nie jemu pisanego ... błądzi , błądzi ,
aż po latach z szarobrudnej mgły się
wyłania mężczyzna dojrzały , nie ich drogą pokonany ,
pokusami na niby ; stratowany
Powrócił ! ponieważ odezwał się ponownie ,
ten chłopiec ; zapomniany
Na tle pastelowokrwistej zachodzącego słońca
poświaty , na znajomym wzniesieniu z wizerunkiem
twarzy , z różnorodnych kwiatów gobelin utkany ,
stoi chłopiec w świat zapatrzony , trochę mu znany ,
czeka w mgłę złocistą wpatrzony ,
zaintrygowany , niepewny i zbolały
Z rozwiewanej kroplami poświaty tęczowy
uśmiech stopniowo się odradza , choć jak on
przez czas doceniana , ale dla tego chłopca
dziewczyna ta sama ! serce zaczyna
mocniej bić , wyciąga do niej spragnioną rękę ;
I ? ...
Arkadiusz ,, Skor. '' Szordykowski
XLV
Krwią pokuty Odrodzony
Z przymkniętymi powiekami siedzę
oparty o szorstką korę jednego
z otaczających , umarłych drzew
Wyczulam zmysły , ciało
przeszywa pobudzenia dreszcz
Czuję muskane podmuchem krawędzie
ostrzonych popiołem zgnilizny traw ,
toczące z zadanych zadr kroplę
roszącą runo wysuszone ,
pokarmem użyźniającym łono
Nie skażona krew !
Przesuszony cierń przeszywa pierś ,
wyrwawszy ostry kieł lnianą biel
zabarwiłem w tętniczy rozbłysk łez
Mgłę szkarłatem habit sprawił ,
wymarłą krainę doszczętnie strawił ,
nową z krwi ofiarnej , odrodzoną ;
pobłogosławił !
Kwitnących zamieszchłym dźwiękiem
konwalii rozbrzmiał ponaglający
nienasyceniem zew , śnieżnobiałe płatki
w szkarłat zamienia , rzeźbiąc koryto
Płynna krew !
Zakrzepła strupem tworzy przylegający brzeg ,
kieruje wodospadem w objęcia zasuszonego ,
rozłożystego rozlewiska , z wysokości
ciecz żywa o krawędzie basenu
bryzga, wznosi taflę pomarszczoną ;
utleniona krew !
Łzy tęczą ubarwione , z przymkniętych
powiek poruszone , kapią w chmury
przetworzone , w lazur ciepły unoszone
W barwy przymuszoną , zroszą krainę
w szkarłat owleczoną , z krwi ;
ofiarnej stworzoną !
Zieleń błoga niezmącona , szarość
sroga jak gniew boga , mulistorzeczny
błękit , czerwień jaskrawa , i biel
śnieżnobiała , czerń nie przebrana
łuną srebra przeplatana
Zakrapiana złotem słoneczna ściana
czystego powietrza smakiem obdarowana ,
z zapomnienia uwolniona ,
ptactwu i zwierzynie darem
Krwi odnowiona
Wśród wskrzeszonych drzew
rozbrzmiała nagląca , przyzywająca
pieśń , oznajmia , że tylko w miłości
chwalebna jest ofiarna śmierć !
Załzawione powieki rozszczepiłem ,
spokój w ciszę powieliłem , bezwarunkową
miłością wysuszone żyły wypełniłem
Eden tętniącą , błękitną
Krwią ożywiłem !
Arkadiusz ,,Skor.'' Szordykowski
XLVI
Sumienne wyobrażenie
Odległe wzgórze okryte mgły srebrzystej pierścieniem ,
przecięte bruzdą błękitną łuny płomieniem ,
w szacie kwitnących igłą przejrzyste tchnienie ,
wyrwane z litego serca natury kamienie
Czy tak wygląda sumienie ?
Z drobnej iskry stworzony , z pożogą blisko
spokrewniony , wyłaniający z dymu zgliszczy
płomień gorący , jak myśli na jawie gorejący ,
podmuchem szydertw w dal szybujący , w wirze
kłamstw płomieniem popiołem gaśniejący
Wszystko z ironią wyśmiewa , szramisty pozostawiając
na tafli znak , zaczadzając przejrzysty szlak
Czy tak sumienie stracił świat ?
Gwiazda żółtoblada odbita od lustra skażonego
szronem brzozowego płata , marszczona kręgami
rozproszonego pragnieniem beztroskiego świata ,
nurtem koryta porażonego blaskiem pustynnego mniszka brata
Jak dziwna natury pokraka , porzucona na skrawku
ziemistego wraka ! bez imienia ! bez półcienia !
Czy tak wygląda brak sumienia ?
Wśród spopielałych ruin wyrasta zieleniejący
krzak , nieopodal zakwita drobniutki kwiat ,
natura taki stan pochwala , na nieład
i nicość sobie nie pozwala
Z popielitości optyczne załamanie wyzwala ,
w półśrodki barw nie zezwala ,
z obłoków tęczowe uwalnia tchnienie
Czy tak odradza się sumienie ?
Arkadiusz ,, Skor.'' Szordykowski
XLVII
Zaklęta w pąku kwiatu
Z morza falujących kłosów wyłonił się
lądu skrawek , otulony owoców
różnych przenikliwym zapachem
Słonecznym blaskiem powołał do życia
tajemny zalążek z niepoznanym kwiatem ,
miał rozkwitnąć wraz z jaskrawym płomieni światem
Utajony zalążek z niepoznanym barwą
kwiatu , z milenium rozbłysk jaśniejący
nie wybawił ukrytego w pąku kwiatu
Poskromiony ciszą , zakryty obietnic księżycowym
wianem , zamarł w hibernetycznym czasie wśród
tak nielicznych owdowiałych wcześniej kwiatów
Za każdym razem słońce budzi życie nowe ,
wytycza drogę i ujmuje otumaniony letargiem
pąk tajemnego kwiatu , okalony cierni
krzakiem , cienistym , okutym wokół
jaśniejącego życia brakiem
W ciepłe dłonie ujmuje jaskrawym
znakiem , by wyzwolić i zaopiekować się
tym zawoalowanym tajemnicą kwiatem
Zaintrygowany promień nad ukrytym
niezauważonym rozwiązaniem w początku
zalążku odpowiedzi szuka , zrozpaczony
życiodajnego elementu brakiem ,
tego tchu w płatkach pobudzenia
okraszonego turkawek smakiem
Skrę bliźniaczą bijącej w zaklętym pąku
kwiatu , tą która wyjawi ukrytą tajemnicę
przed zaciekawionym promiennym światem
Owa zbliżając się sprawi , że uparty
pąk rozświetli się lazurowokryształowym
światłem , rozkwitając miłości ;
Czystym Kwiatem !
Arkadiusz ,, Skor.'' Szordykowski
XLVIII
Tropienie zagubionych płatów
Czas nie stanie na rozdrożu kilku panien ,
nie opruszy kurzem skrawków
rozproszonych drobnych duszy znaków
Szuka w równoległych minionych lat
kwiatów , sennych widma niedościgłych
rozkoszy haczykowych ran batów
Odmierzając światło liniałem bezkresu
słonej wody , wytwarza zjawę magią
wspomnianej tęczy , kroplami odtworzonej zorzy
Poszukuje duszy rozszczepionej , zagubionych
w latach przebytych bezdroży , ten świat
zamieszchły w jawy oczach się odtworzy
Pośród piaszczystych skał wije się kamienisty
szlak , pyliste skrzydła omotują widoczne znak
zamieniając w fatamorgiczne zwiastun
migotliwych srebrem traw , w nieprzejrzysty
smak pochłanianych iluzją barw
Omoszczony tunelem blasku omdlałych
wzruszeniem łzawistych gwiazd ,
określając znakiem blask drobiny
zamierzchły zakurzeniem czas
Płaczące ptaki rozsiane pośrod zżółkniętych ,
brązowoczerwiennych listowia płatów ,
nutami pięciolini zakwitłych rosistą kropelką kwiatów
Nad szarością rzeczywistą prym pierzastych
się wywodzi , skrawek srebrzystej odnaleziony !
w łzy mętnym znaku powodzi
Skrząca księżycowa szata na tle granatowej
tafli pamiętnego czasem lata , wspomnieniem
rozlana , otulona migoczącą grzywą pienistego
białością kwiata , tak jakby barwami zamierzchłego świata ;
Odkryta drobin poświata !
Echo niezrozumiałych głosów wyłniający się
zza niepoznanych , niezrozumiałych zaświatów ,
na ustkowiu ziarnistego fioletowobłękitnego
kurzastego drobin maku , kieruje ku
najwspanialszemu srebra znaku
Najczystsza z wszystkich znaków bryła ,
odkryta w Tobie najjaśniejsza drobina ,
scali duszę na nowo nieskalanym
czasu znakiem , ubarwiona ;
Naszym niedościgłym latem !
Arkadiusz ,, Skor.'' Szordykowski
XLIX
Obrazy- Tej bez twarzy
Łaczy na palecie różnorodne farby ,
tworząc na płótnach jeszcze
niezrozumiałe , nierozpoznawalne barwy
Wyłania się ; stopa po stopie ;
z mgielnych miraży kraina której
chyba nie znam ; a może jednak ;
z której życiodajne światło mogę czerpać
Rozległe połacie soczystej łąki ,
przejrzystych jagniąt kryształowe dzwonki ,
jasnych cieni brzuchate bąki ,
pasiaste żuki znane jako stonki
Kwiatów różnorodnych wyrafinowane
koronki , i rozbrykane widokiem
stateczne zazwyczaj biedronki
Gdzieś tam ; chyba dość daleko ;
wznoszony wiatrem nad słonawą
rzeką , oczy załzawione wreszcie to
dostrzegą , i zauroczone z niemożliwym
się zmierzą , w strach nie uciekną
Tafla stworzona z rozmigotanego
światła mnie przyzwała , w
świecie własnym pochowała
Ukazując igraszki światła w błękicie
toni , wskazała drogowskazem
delfinowych koni kłębek morskich
słoni , i radochę neonkowych dronii
Widoki okazują się niebywałe ,
jak spienione fale załamywane
przez podwodną skałę ; chyba tu zostanę !
Z otumanienia nienamacalna sieć
mnie wyławia , coś ; a może ktoś ;
mnie ochrania ?!
Wsłuchany w szum wiatru słyszę
legendę minionych czasów ,
omoszczoną śpiewem przestrzennych
ptaków wprowadza w epopeję
odległych , zapomnianych światów
Słomiany koń na drewnianych nogach ,
symbol Trojańskiego boga , napełniając
bryzą jodu obumarłe słowa ,
w sercach wroga narasta trwogi
zapisanej zmowa , pustynnego
krajobrazu nieubłagana odnowa
I wiatru szept który niestety
zbyt długo nie trwa , ktoś ; a może coś ;
rzeczywistym głosem do zatraconego
ucha otuchą wyzwalającą szepta
Dziwne ; a może i nie ; choć o drogę
na razie nie dbam , z niektórymi
podświadomie zacząłem się żegnać ,
nie potrafiąc w miejscu dreptać
A może ; byc może ; to tylko na jawie
sny , a nie tworzone dłońmi podświadomości
jeszcze nie zrozumiałe ; brakiem ostrości ;
przekazywane przepowiednią
Obrazy !!
Arkadiusz ,, Skor.'' Szordykowski
L
Z popiołu odrodzony
W bezczasie niebytu uwięziony ,
istnienia cielistego w duchu pozbawiony ,
z błędów minionych rozliczony ,
z nierozwagi młodzieńczej wyzwolony
Odnawiający się drobina drobiną ,
utrwalony krwistobrązwą gliną ,
silny zamierzchłą winą , pobudzony
po szponach otchłani - życia morfiną
Wynurza się z łona Gai pyłem gruzowym
ochrzczony , cierpieniem wyrzeźbiony ,
jak feniks z popiołów pióropuszem
złotoczerwonym odrodzony , po latach
z okowów czeluści ; wyzwolony !
Ikar ;
rozpościera skrzydła odtworzone ,
ucieleśnieniem wzmocnione , słabości
ciała pozbawione , i udoskonalone
Niezmiennym krukiem w przestworza
unoszony , euforią pobudzony , wreszcie
z niewoli niebytu ; uwolniony !
Poddając się objęciom nieboskłonu
wolność ducha wyzwala , krążąc
nad ziemią po trzech dekadach
wielu krajobrazów nie poznaje ,
to sprawia , że smutek ,
tęsknota samotność wyzwala ,
nie jest już rzeczywistość taka sama !
Pragnie odlecieć w inne wymiary ,
bardzo się stara , jednak ktoś
ukryty na uwięzi go trzyma ,
i odlecieć w nie poznane światy
; z jakiegoś powodu jeszcze
mu nie pojętego ; nadal nie pozwala !
Czyżby jak ludzkość ...
Historia stara ?
Arkadiusz ,,Skor." Szordykowski